piątek, 20 września 2013

Wakacje na wyspie cz.1

Interesowałam się podróżami i w tym roku wybór padł na Fidżi. Przez internet zebrała się grupka kilku nieznajomych, którzy wspólnie chcieli zorganizować sobie tam wakacje. Koszty były o wiele niższe, niż w biurach podróży, bo nie mieliśmy ochoty płacić dwustu euro za każdy dzień w hotelu. Na żywo poznaliśmy się wszyscy godzinę przed odlotem. W samolocie również było miło, kilka godzin minęło w przyjemnej atmosferze wymiany opowieści o sobie i rozmów o zainteresowaniach.


Po przybyciu na wyspę, wsiedliśmy do autokaru który miał zawieść nas do jakiegoś hostelu. Był wieczór i wszystkim chciało się spać, dlatego ja i kilka innych osób usnęliśmy w trasie. Jedyne, co pamiętam to krzyki i mocne uderzenie w głowę.

Obudziłam się w klatce. Był już dzień, ale przetrzymywano mnie w jakichś piwnicach. Jedyne promienie światła dobiegały z zabitych deskami okien i nieszczelnych drzwi. Powietrze było gorące, a nieprzyzwyczajone do takiego klimatu ciało zlane potem, jak po długim treningu. Z góry dobiegały krzyki kobiet. Po kilku godzinach przyszedł ktoś i rzucił mi miskę z jedzeniem. Gdy otworzył drzwi, światło oświetliło inne klatki i zobaczyłam, że jest tutaj więcej mężczyzn i kobiet. Każdy otrzymał miskę i strażnik odszedł.

Kiedy zjadłam swój "posiłek", usłyszałam ponownie otwierające się drzwi. Kilku mężczyzn podeszło do klatek i zaczęli nas wywoływać. Kiedy wyszliśmy wszyscy na zewnątrz, moim oczom ukazał się obóz zbudowany z podstawowych materiałów i pozostałości po innych przedmiotach. Namioty były zbudowane z pozszywanych części materiału, część domków było z blachy, prąd brano z generatorów zasilanych ropą, a przy bramie stało kilka terenowych samochodów.

Dostałam batem, bo szłam bardzo wolno. Moje mięśnie przez dobę lub dłużej pozostawały w niewygodnej pozycji i teraz ciężko było mi normalnie iść. Kazano nam ustawić się w szeregu i czekać. Mężczyzna wychodzący z największego namiotu był czarny (jak większość strażników), ubrany w swobodne ubrania i nieuzbrojony. Podszedł do nas i zaczął się przyglądać.

- Rozebrać wszystkie - powiedział. Strażnicy podchodzili do nas i rozcinali nasze ubrania i wyrzucając je. Zauważyłam, że nie wszystkich porwanych znałam, więc pewnie trafiliśmy do innych miejsc. Kiedy staliśmy tak na baczność przed dowódcą obozu, strażnicy przyglądali się nam razem z nim i zaczęli rozmawiać.

- Część z nich sprzedamy, a część możemy zatrzymać. Przyda się wam trochę zabawy. - powiedział dowódca do swojej straży. Uśmiechnęli się. - Sprawdźcie, czy jest tu jakaś dziewica. Jeśli będą, przyprowadźcie ją do mnie. Później dajcie mi znać, czy skończyliście i wybierzemy sobie te, które zostaną. Do tego czasu nie ruszajcie ich.

Mężczyźni zaczęli sprawdzać porwane kobiety i wybrali dwie z nich, które były dziewicami. Od razu zaprowadzono je do dowódcy. Strażnicy twierdzili, że dobrze za nie zapłacą choć dziwiło mnie to, bo wydawało mi się że piękne i hojnie obdarzone ciałem kobiety będą więcej warte, niż te nietknięte.

Kiedy tak staliśmy, duża grupa strażników podeszła do nas i oglądała. Prawdopodobnie było tam dużo gejów, bo i kobiety i mężczyźni byli dotykani w seksualny sposób. Kiedy odprowadzano nas do klatek, podszedł do mnie jeden ze strażników i dotknął moich pośladków mówiąc "przygotuj się na mnie, mała szmato".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz